Niepokoję się o siebie.
Dzieje się ze mną coś dziwnego, coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Kiedy jestem gdzieś, gdziekolwiek, muszę dotknąć.
Jestem spokojny, czasami myślę, często idę... i zaczyna we mnie narastać niepokój. Takie dziwne poczucie, że coś jest nie tak.
I wtedy muszę, po prostu muszę czegoś dotknąć - drzewa, słupa, płotu, liścia, czegokolwiek - żeby upewnić się, że to się dzieje naprawdę. Że to, co wokół mnie jest rzeczywiste.
Nie rozumiem tego. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię osadzić się w rzeczywistości...? Może zbyt dużo i za często pogrążam się w wyobraźni...? Może zbyt dużo i za często uciekam od świata? Może zbyt dużo i za często trafiam w kulturze na wnioski, że ten świat nie jest rzeczywisty? Może za dużo o tym myślę?
...?
Nie wiem, w każdym razie, niepokoi mnie to. Nie powinno tak być, czuję, że tracenie kontaktu, konieczność upewniania się jest zła.
Nie wiem, co z tym zrobić. Nie wiem, co o tym myśleć. Na razie przejdę do innych spraw.
Wiosna
Stoję. Z prawicy mojej słońce świeci jasnym, chłodnym jeszcze blaskiem, kładąc się cieniem i bawiąc światłem między drzewami. Pachnie świeżym drewnem i palonym ogniem, nie wiem, skąd ten zapach się niesie. Wiatr muska moją skórę jak płatek śniegu, jednak w koronach szaleje i szumi. Tylko ze mną obchodzi się tak delikatnie. Zielone igiełki falują w powietrzu, nie mogąc oderwać się od szeptu trącanej ciepłym podmuchem gałęzi. Wszystko mówi i milczy jednocześnie. Słońce zabrania mi patrzeć w niebo, oślepiając tysiącem swoich jasnych promieni. Uderzają o moją skórę, sprawiając, że jest przyjemnie ciepła. Zimno przeminęło. Nie ma już śladu śniegu, błota, roztopów. Złamane pnie drzew przestają płakać po długiej, samotnej zimie. Teraz dostaną drugą szansę na śmierć. Wiatr się wzmaga. Drzewa skrzypią, ocierając się o siebie... to ból czy radość? Co wyraża ich głos...?
Wiatr szepcze mi do ucha swoje sekrety.
Żałuję, że nie potrafię ich zrozumieć.
Miałem napisać, że pnie dostaną "drugą szansę, by żyć". Tak właśnie miało być.
Ale wtedy, w lesie, zobaczyłem ludzi. Ludzie mi przeszkadzają, sama ich obecność budzi
we mnie obrzydzenie. Nie chcę ich widzieć. Pewnie dlatego napisałem "śmierć"...
Chciałbym być sam, czy oni nie mogą tego zrozumieć?! Ale żale mi nie pomogą.
Cokolwiek napiszę, oni i tak będą. Będą mi przeszkadzać. Może i jestem zrzędą,
ale taki już jestem, a oni... nie zasługują na moją litość, miłość, wsparcie. Na uścisk dłoni.
Przeszkadzają mi. Zabierają mi tlen, hałasują, rozmawiają, bawią się, świętują
i mnie wkurwiają.
Tak, żeby nie było - nie wiem, skąd ta cała moja nienawiść. Jednak się stała
moją drugą (a może pierwszą?) naturą. Najbardziej pragnę zaprzeczyć ich bzdurom,
wszystkiemu, co mówią, bo mówią bez sensu. Trajkoczą, chichrają... nie widzą nonsensu,
którym częstują wszystkich wokół na każdym swoim kroku. Są jak cierń w oku!
Nie rozejrzą się, nie sprawdzą, nie zrozumieją. Nawet nie spróbują. Ten świat jest beznadzieją
tylko dlatego, że mieszkają w nim ludzie. Okrutni, okropni, wulgarne ich buzie
nie zamkną jadaczki choćby na moment. Pierdolą o bzdurach, a potem "no comment"
i udają, że nie rozumieją. A nie, sorry, do nich naprawdę nie dociera; wyłażą ze swojej nory
na światło dzienne i szpecą świat obecnością. Niszczą wszystko po drodze, zdobią swą pustością,
pstrokacą miłością i jarają się, że są niezastąpieni. Piękni. Jedyni. Niezaprzeczalni. Zbawieni.
Pierdolenie. Umrą jak wszystko inne, co torturują, gnębią, męczą, poniżają, przeżują, wyplują,
zabiją, rozmiażdżą, zdepczą i zatańczą na truchle. Haha. Bardzo pięknie Ziemię niańczą.
Współczuję. Naprawdę. Biedna Ziemia.
Przepraszam, choć wiem, że to nic nie zmienia.
Bo ja też, co mnie wkurza najbardziej, jestem człowiekiem. I choć mnie świat ludzki oburza,
to jak już pisałem wcześniej, jestem hipokrytą. Też jem kanapki z padliną i moją duszą zabitą.
Konsumpcjonizm. Społeczeństwo. Własność. Posiadanie.
Śmierć. Cierpienie. Samotność. Umieranie.
Tak to właśnie wygląda. A to nie miał być wiersz. Dobrze, że wyraża moje uczucia, a nie jest naciągany. Teraz takiego człowieka ludzkość pożąda. Słono-obrzydliwego, jak sól i pieprz. Szkoda, że indywidualizm tak naprawdę nie jest mile widziany.
~Dail
Info
Jeśli obchodzi Was coś konkretnego, nie zaglądajcie raczej do lat sprzed 2016 roku.
Jeśli obchodzi Was niedojrzały, paragimnazjalny weltschmertz, proszę bardzo, częstujcie się.
Obiecuję, że nowe posty będą już bardziej o czymś niż o moich garystuicznych rozterkach emocjonalnych i że ten świat jest taki be, fe i kto w ogóle zgodził się go wydać, przecież nikt tego nie kupi, a wydawca z pewnością zbankrutuje.
No, może oprócz tych milionów ludzi, którzy go kupią i którzy upewnią wydawcę w przekonaniu, że można drukować byle chłam, jeżeli subskrypcja jest obowiązkowa.
Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz