Skończył się pierwszy tydzień "nauki". Nie czekam z ekscytacją na następny.
W sumie, nie dziwię się temu. Nauczyciele nie potrafią zainteresować lekcją, przychodzę tam, żeby posiedzieć pół dnia w ławce. Robię coś, oczywiście, "skupiam się" na lekcji, ale... nic z niej nie wynoszę. Nie jest dla mnie fascynująca ani ciekawa. Siedzimy tylko i piszemy. Czytamy. Słuchamy. I znowu piszemy. To bez sensu. Cokolwiek zostanie mi w ten sposób przekazane, równie szybko wyleci mi z głowy.
A co, gdybyśmy mogli wstać i pochodzić po klasie?
Rozciągnąć się, przesiadać i pracować więcej w grupach...?
Co, gdyby dali nam temat do dyskusji? W naszym wieku jesteśmy już zdolni do dyskusji na wiele tematów. Wielu z nas ma już wyrobioną opinię na pewne tematy.
Czy nie można by rzucić jakiegoś tematu i dyskutować? Rozwijać kreatywność...? Nawet, jeśli brać pod uwagę maturę. Jeżeli przedyskutujemy przykładowe rozwiązania w grupie, możemy zobaczyć, jak myślą inni, co też może przydać nam się na egzaminie.
Dobra, pieprzyć ten egzamin.
Jest weekend, zapomnijmy na chwilę o szkole.
Jadę dzisiaj do koleżanki. Z grupą znajomych robimy sesję RPG na podstawie Mass Effect. Szczerze mówiąc, nie bardzo orientuję się w tym świecie. Nie przepadam także za typowo wojennymi grami.
Dobrą rzeczą jednak jest to, że z tego co czytałem, Mass Effect mógłby być jedną z przygód z "Doctora Who". Widzę analogię - kosmici, ludzie w Kosmosie, szybki rozwój, przekaźniki masy itp. brzmi bardzo jak "Doctor". Szybki rozwój ludzkości i wielki jej potencjał nie raz przedstawiane były w odcinkach serialu.
Och, fuck, przy okazji zrobiłem sobie kontekst na maturę.
Doctor Who i Mass Effect jako przedstawienie potencjału rasy ludzkiej.
Heh, może kiedyś mi się przyda.
Kontynuując, jestem dopiero początkującym graczem. Odbyłem zaledwie kilka sesji, nie do końca jeszcze wiem, na ile mogę sobie w RPG pozwolić. Mam nadzieję, że będę się dzisiaj dobrze bawił.
Na poniedziałek mam "Wesele", nawet nie zacząłem go czytać. Może nie dlatego, że zupełnie nie chcę... Mimo to, wydaje się być o wiele lepsze niż "Pan Tadeusz", "Potop", "Ludzie bezdomni", "Przedwiośnie", "Lalka" itp.
Całkiem lubię dramaty, ale z drugiej strony czytanie rozmów weselnych nie do końca mnie przekonuje. Tym bardziej, że mam na to tylko 2 dni.
Przeczytam streszczenie. Do tego mnie zmuszają. Może chociażbym zaczął to czytać, gdyby dali mi tydzień czy coś...
Nie ma to znaczenia.
Chciałem jeszcze wspomnieć, że dostałem zwolnienie z WF-u. Mam pewne problemy psychiczne związane z uczęszczaniem na WF. Chodzi o to, że mało kto tak naprawdę mnie akceptuje. Czułbym się tam niekomfortowo...
Zamiast tego jeżdżę na rowerze i będę chodził na siłownię. Tam przynajmniej nie muszę podawać swojego imienia i nazwiska, oraz nikt mnie tam nie zna.
Ale nie mówmy o "komforcie psychicznym", bo do tego to mi daleko.
(Zawsze w słowie "daleko" widzę "Dalek". Spaczenie Doktorowe ;P)
Dobrze, na razie tyle. Dzisiejszy post będzie takim wywodem o niczym.
Info
Jeśli obchodzi Was coś konkretnego, nie zaglądajcie raczej do lat sprzed 2016 roku.
Jeśli obchodzi Was niedojrzały, paragimnazjalny weltschmertz, proszę bardzo, częstujcie się.
Obiecuję, że nowe posty będą już bardziej o czymś niż o moich garystuicznych rozterkach emocjonalnych i że ten świat jest taki be, fe i kto w ogóle zgodził się go wydać, przecież nikt tego nie kupi, a wydawca z pewnością zbankrutuje.
No, może oprócz tych milionów ludzi, którzy go kupią i którzy upewnią wydawcę w przekonaniu, że można drukować byle chłam, jeżeli subskrypcja jest obowiązkowa.
Powodzenia!
sobota, 6 września 2014
wtorek, 2 września 2014
Ja i moja rzeczywistość
Jestem w III klasie liceum. Klasie "maturalnej". Od dwóch lat i przez jeszcze najbliższy nauczyciele trują dupę o maturę. Och, jejku, toż to taki ważny egzamin! Nie zdacie, jeśli się nie przyłożycie, tłumoki! Wszystko zależy od tego, jak wiele wysiłku i pracy poświęcicie!
Gówno prawda. Matura nie da mi nic, tak jak każdy inny egzamin, który każą nam zdawać.
I co mi po tym, że będę miał tematy do poważnej rozmowy? Że będę znał twórczość "wybitnych poetów polskich", cholernie nudne powieści, że będę potrafił wykonywać skomplikowane działania na logarytmach lub że będę wiedział, gdzie leży Uzbekistan...?
Niestety to nie zapewni mi szczęścia, ani nawet przeciętnego komfortu. Nie zbliży mnie to do siebie, do poznania ani do głęboko ukrytych uczuć. Nie dowiem się niczego wartościowego o sobie, a tym samym o świecie, który mnie otacza. Wydaje mi się bowiem, że obie te rzeczy są nierozerwalnie powiązane i zależne od siebie.
Po jej napisaniu, matura będzie tylko świstkiem papieru, zawierającym zlepek liter i cyfr, przedstawiających wynik. Nic nie wniesie do mojego życia. Nie rozwinie mnie w żaden sposób.
Więc po co mi ona...?
Co mi da?
Bo z całą pewnością nie zależy mi na tym kawałku martwego drzewa.
Teraz muszę już iść. Razem z mamą pojedziemy na rower, ostatnio brakuje mi ruchu.
Prawdopodobnie kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu.
Kiedyś.
Gówno prawda. Matura nie da mi nic, tak jak każdy inny egzamin, który każą nam zdawać.
I co mi po tym, że będę miał tematy do poważnej rozmowy? Że będę znał twórczość "wybitnych poetów polskich", cholernie nudne powieści, że będę potrafił wykonywać skomplikowane działania na logarytmach lub że będę wiedział, gdzie leży Uzbekistan...?
Niestety to nie zapewni mi szczęścia, ani nawet przeciętnego komfortu. Nie zbliży mnie to do siebie, do poznania ani do głęboko ukrytych uczuć. Nie dowiem się niczego wartościowego o sobie, a tym samym o świecie, który mnie otacza. Wydaje mi się bowiem, że obie te rzeczy są nierozerwalnie powiązane i zależne od siebie.
Po jej napisaniu, matura będzie tylko świstkiem papieru, zawierającym zlepek liter i cyfr, przedstawiających wynik. Nic nie wniesie do mojego życia. Nie rozwinie mnie w żaden sposób.
Więc po co mi ona...?
Co mi da?
Bo z całą pewnością nie zależy mi na tym kawałku martwego drzewa.
Teraz muszę już iść. Razem z mamą pojedziemy na rower, ostatnio brakuje mi ruchu.
Prawdopodobnie kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu.
Kiedyś.
Myśli zebrane
Klasa III liceum. Morze stresu i niepewności, napięcia, wyczekiwania i przygnębienia. Źródło problemów i wyczerpania.
To tylko wstęp. Nie sądzę, żeby świat istniał po to, żebyśmy w nim żyli. Uważam, że istnieje po to, byśmy mogli mieć o nim własne zdanie, by zapewnić nam zagadki i problemy do rozważania, by uświadomić nam, że najważniejsze jest to, jak MY postrzegamy rzeczywistość.
Bo czym jest świat?
Czy istnieje naprawdę...?
Czy to, co widzimy, czujemy, myślimy... nie jest tylko tworem naszej wyobraźni?
Czy naprawdę nie mamy wpływu na to, co się wokół nas dzieje? Na to, jak wygląda świat?
Czy jesteśmy w stanie cokolwiek zmienić...? A jeśli nie, to po co właściwie żyjemy? Po co żyją rośliny i zwierzęta, po co w ogóle istnieje życie?
Najważniejszym tu jednak jest, po co żyje człowiek?
Po co żyję ja?
Czym jest prawda i jak można ją określić? Czy prawda w ogóle istnieje...?
Mam dużo wątpliwości. Mam dużo przemyśleń.
Rozważania pojedynczych zagadnień sprawiają, że powoli wyrabiam sobie opinię o świecie. Może jeśli w końcu zdeterminuję moją pozycję wobec istnienia, będę w stanie określić, czym dla mnie jest świat. Wyjaśnić wiele z moich wątpliwości. Odpowiedzieć na zadane pytania.
Tym chcę się zająć. Głęboką analizą wszystkiego, co mnie otacza.
Może to właśnie pomoże mi zrozumieć siebie.
Mam nadzieję, że znajdę wiele inspiracji.
To tylko wstęp. Nie sądzę, żeby świat istniał po to, żebyśmy w nim żyli. Uważam, że istnieje po to, byśmy mogli mieć o nim własne zdanie, by zapewnić nam zagadki i problemy do rozważania, by uświadomić nam, że najważniejsze jest to, jak MY postrzegamy rzeczywistość.
Bo czym jest świat?
Czy istnieje naprawdę...?
Czy to, co widzimy, czujemy, myślimy... nie jest tylko tworem naszej wyobraźni?
Czy naprawdę nie mamy wpływu na to, co się wokół nas dzieje? Na to, jak wygląda świat?
Czy jesteśmy w stanie cokolwiek zmienić...? A jeśli nie, to po co właściwie żyjemy? Po co żyją rośliny i zwierzęta, po co w ogóle istnieje życie?
Najważniejszym tu jednak jest, po co żyje człowiek?
Po co żyję ja?
Czym jest prawda i jak można ją określić? Czy prawda w ogóle istnieje...?
Mam dużo wątpliwości. Mam dużo przemyśleń.
Rozważania pojedynczych zagadnień sprawiają, że powoli wyrabiam sobie opinię o świecie. Może jeśli w końcu zdeterminuję moją pozycję wobec istnienia, będę w stanie określić, czym dla mnie jest świat. Wyjaśnić wiele z moich wątpliwości. Odpowiedzieć na zadane pytania.
Tym chcę się zająć. Głęboką analizą wszystkiego, co mnie otacza.
Może to właśnie pomoże mi zrozumieć siebie.
Mam nadzieję, że znajdę wiele inspiracji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)